Festiwal odbywał się od 15 do 23 lutego 2019 w Krakowie.
Normy smogowe przekroczone były czterokrotnie. Coś wyglądającego jak niewinna mgła wprowadzająca nostalgiczny klimat okazało się, że mogło być dla naszych młodych jeszcze organizmów zabójcze. Jak poleca internet w takich sytuacjach, należy: unikać długotrwałego przebywania na otwartej przestrzeni.
A gdzie można się schować bardziej niż w teatrze? Tam światy odbywają się równolegle do tego na zewnątrz, powstają i umierają na naszych oczach, a my możemy sobie tylko biernie w tym uczestniczyć (choć nie zawsze)- opcja idealna!
Festiwal Materia Prima, artyści skali międzynarodowej, kilka scen, przemieszczanie się po całym Krakowie, odbywanie wolontariatu tylko po to, by sobie właśnie podpatrzeć i trochę się schować. Czy warto?
I tak i nie. Niektóre spektakle złożone były z etiud, nie powiązanych za bardzo ze sobą, forma użyta była jedynie dla formy i po to, by zaskoczyć widza. Trochę efekciarstwa i gagów. Takiego teatru raczej nie lubimy. Wymagamy już więcej i to więcej też Materia Prima nam w końcu oferuje.
Ciekawe rozwiązania przestrzenne, niekonwencjonalne (swobodne!) podejście do teatru lalkowego i użycie materiałów wyjętych iście z marzeń sennych młodych scenografów.
Znów okazuje się, że nie wychodzi się przed opadnięciem kurtyny, bo zawsze może nas coś zaskoczyć. Jak na przykład grupa Gecko z Wielkiej Brytanii. Czterech mężczyzn, pogodni i swobodni na próbach: coś tam poskaczą, coś zagadają, trochę dziwacznego tańca, jakieś tam formy. Siedzisz na ich próbach dwa dni i od spektaklu raczej nie oczekujesz zbyt wiele.
A tu zaskoczenie.
Pudełkowa scenografia jest jedynie podbiciem dość ciężkiego tematu, okazuje się, że aktorzy mają swoje role opanowane tak do perfekcji, że na próbach jedynie markowali ruchy, by ustawić światło. Jest pięknie, mocno, w pewnym sensie przeżywasz nawet katharsis. Cieszysz się, że masz możliwość osobiście im podziękować i biegniesz do garderoby tuż po zakończeniu. Oni jak zwykle skromni, szczerze ucieszeni reakcją.
Spektakl Odejście z Finlandii. Nieidealny, ale zawierający obrazy pozostające dość długo w głowie. Nazywani "nowym cyrkiem" przearanżowują całkowicie myślenie o przestrzeni. Widać u nich wykorzystywanie mediów zarówno cyrkowych, jak i teatralnych, dzięki czemu przybierają niezależną i ciągle rozwijającą się formę ekspresji. Podwieszane konstrukcje, dziwna maź na scenie, kurtyna w formie żagla, skomplikowane działania ruchowe... wszystko jedynie po to, by opowiedzieć o związku kobiety i mężczyzny.
Dołóżmy do tego odwiedziny w pokoju Kantora, mieszczącym się tuż przy Rynku na ul. Siennej, opisywanym w przewodniku epitetami "skromny, niewielki". Cóż, raczej niejeden student nie pogardziłby takim pokojem...
Wreszcie Cricoteka przybliżająca działania reformatora teatru i tłumacząca użycie tych wszystkich parasoli i form doczepianych do człowieka.
Na koniec wreszcie Muzeum Narodowe i wystawa Wyspiańskiego, niesamowicie inspirująca i znowu to uczucie, że się chce tylko kartki i ołówka, żeby rysować, żeby się poczuć choć przez chwilę jak Najwięksi Mistrzowie w nadziei, że kiedyś szkice naszych dzieciaków zawisną w Narodowym.
Tak, czasem warto wyjechać z Wrocławia, by zaczerpnąć innego powietrza, chociażby nawet bardziej zanieczyszczonego, to zawsze przecież innego.
tekst: Kaja Wolak
foto: materiały organizatora
Zmieścił: Damian Banasz
Katedra Scenografii