Przejdź do treści

Publikujemy tekst wykładu inauguracyjnego Zbigniewa Rybczyńskiego

Ogłoszenie
Opublikowano 15 paź 2010

Wykład został wygłoszony na otwarcie roku akademickiego 2010/201 w Auli Leopoldina Uniwersytetu Wrocławskiego 11 października 2010 roku

Szanowni Państwo.

Przypadł mi wielki zaszczyt wygłoszenia inauguracyjnego wykładu dla Was, studentów i absolwentów szkół artystycznych. Był to pomysł Rektora Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, Jego Magnificencji Profesora Jacka Szewczyka. Bardzo dziękuję za to zaszczytne zaproszenie.

Zastanawiając się nad treścią tego, co powinienem powiedzieć tu we Wrocławiu, w mieście, w którym niedawno się zakochałem, - do tego w tym niezwykle pięknym i sławnym wnętrzu, pomyślałem czy powiedziałbym coś innego, gdybyście byli studentami, albo absolwentami Politechniki, Akademii Medycznej, albo Uniwersytetu.

Doszedłem do wniosku, że poza kilkoma dosyć drobnymi akcentami, powiedziałbym właściwie coś bardzo podobnego. Nie widzę większej różnicy... wy artyści, tak jak lekarze, inżynierowie, biolodzy i specjaliści reprezentujący dziesiątki dziedzin wiedzy humanistycznej... uczestniczycie w procesie ulepszania i upiększania świata, w którym wszyscy wspólnie żyjemy.

Dzisiejszy dzień, należy do tych niezwykłych i specjalnych dni, kiedy jest się nagle świadomym, że coś ważnego w naszym życiu się wydarza. Zdajemy sobie sprawę, że coś definitywnie się zakończyło i jednocześnie coś nowego się rozpoczyna.

Czujemy się wolni, oddychamy z ulgą i jesteśmy pełni wiary w nasze siły. Pewnie z tych powodów, w takim dniu jesteśmy w podniosłym nastroju, dobrowolnie bierzemy udział w uroczystym spotkaniu, nie spóźniamy się, słuchamy z uwagą, co inni mają do powiedzenia, jesteśmy mili w stosunku do innych, prowadzimy poważne rozmowy, snujemy plany, a na koniec uczestniczymy w radosnym przyjęciu przy wspólnym stole.

Mam nadzieję, że dziś tacy właśnie jesteście i tak spędzicie dzisiejszy dzień.

Życzę Wam, abyście z równą powagą i w podobnym nastroju, traktowali i przeżywali, nie tylko ten specjalny dzień, ale także każdy kolejny dzień Waszego życia.

Może warto się choć na chwilę zastanowić, jaki jest powód, że w takim dniu jak ten… czujemy się czymś podekscytowani..., ale właściwie czym?

Myślę, że wszyscy tutaj jesteśmy podekscytowani wyłącznie przyszłością. I to bardzo dobrze, że tak jest. To piękne uczucie. Ktoś mądry powiedział, że ze wszystkich rzeczy najbardziej zależy mu na przyszłości, gdyż zdecydowaną większość swojego życia zamierza tam właśnie spędzić.

Jak co dzień, po nocy przychodzi jutro, a wraz z nim pytanie: co dalej? Mam nadzieję, że Wy, obecni tu absolwenci, nie będziecie jutro stać na rozdrożu szarpani niepewnością, bo już dobrze znacie odpowiedź na to pytanie.

Mam również nadzieję, że Wy – rozpoczynający studia, pytanie to będziecie sobie codziennie zadawać. Pamiętajcie, że z każdym następnym dniem może nadejść niebezpieczeństwo w postaci codzienności, a wraz z nią szaruga i nijakość. To tylko zależy od was samych, aby tak się nie stało.

Niedawno, ktoś inny - równie mądry powiedział, że świat, staje się taki, jaki chcemy aby był. To nie jest poetycka przenośnia. To rezultat analiz i badań wielu fizyków kwantowych. Nie tylko nasza planeta, ale cały wszechświat - staje się dokładnie taki, jak go sobie wyobrażamy i jak go rozumiemy. To niezwykłe odkrycie. Któżby przypuszczał, że nasza wyobraźnia i marzenia mogą mieć aż tak niezwykłą siłę sprawczą...

Większość z was - tu zwracam się nie tylko do rozpoczynających studia - wchodzi w tak zwane dojrzałe życie. Stajecie się samodzielni i musicie pogodzić ze sobą dwa żywioły: pasję artystyczną, która będzie waszym zawodem i źródłem zarabiania pieniędzy, z życiem prywatnym (miłość, rodzina, być może dzieci - do czego gorąco zachęcam). Istnieje też oczywiście życie publiczne, społeczeństwo, prawo, polityka, itd... sprawy, nad którymi trzeba się od czasu do czasu zastanawiać, interesować i nie pozostawiać na boku.

Ale umiejętność pogodzenia tych dwóch głównych żywiołów, czyli waszej pasji twórczo-zawodowej z życiem prywatnym - jest bardzo wielką sztuką. I warto o tym zawsze pamiętać i też się tego uczyć.

Najlepszym rozwiązaniem do którego realizacji was zachęcam jest kochać się pracując i tworzyć kochając. W miejscu waszej pracy starajcie się urządzić wasz dom, do którego zapraszajcie jak najwięcej przyjaciół i gości.

Okres studiów – tu zwracam się do rozpoczynających naukę - to być może jedyny czas w waszym życiu, kiedy możecie zadawać każde pytanie - stawiajcie je śmiało i nigdy nie czujcie zażenowania, że czegoś "nie wiecie" albo czegoś "nie rozumiecie".

Nie myślcie, że zadając tzw. "banalne" pytania, wychodzicie na głupków. Zapewniam was, że odwaga i umiejętność w stawianiu pytań jest także wielką sztuką i ma głęboki sens. Ale trzeba to robić bez najmniejszej obawy samo ośmieszenia. Zapewniam was, że im więcej posiadamy wiedzy i doświadczeń, odkrywamy brak odpowiedzi na te najprostsze pytania, które niegdyś wydawały się nam banalne. I żałujemy, że ich wcześniej nie zadaliśmy.

Jeżeli jednak pytanie zadacie i nie zgodzicie się z odpowiedzią, nie milczcie i nie dawajcie za wygraną... walczcie o swoje przekonania i brońcie swoich idei. Ale musicie posiadać wiedzę i rozsądne argumenty. Gdy w ogóle nie otrzymacie odpowiedzi, także nie dawajcie za wygraną - musicie sami ją znaleźć. Jeżeli uda wam się to zrobić, może to właśnie okazać się waszym największym twórczym i życiowym sukcesem. 

Nie bądźcie łasi na pochwały! Tworzenie z myślą otrzymania pochwały to największy błąd, który możecie popełnić. Pochwała niczego wam nie da. To zupełna strata czasu i rodzaj środka usypiającego. Skoro jesteście autorem przedstawianego dzieła nigdy się nie dowiecie, czy pochwała nie jest zwykłym lizusostwem, objawem ślepoty, głuchoty, głupoty wynikającej z niewiedzy, czy ze zwykłego oportunizmu. Gdy wasze nazwisko stanie się już znane i sławne, cokolwiek byście nie zrobili, w 100% będzie wielbione przez pochlebców, szczególnie w waszej obecności i oczywiście do czasu, jak wam się noga nie podwinie.

Każdy autor powinien wiedzieć najlepiej, że jego dzieło i praca są bardzo ułomne i pełne błędów. Ja to oceniam, że górną granicą jest osiągnięcie 5% z tego co sobie wyobrażamy, albo zamierzamy zrealizować. Ale osiągnięcie tych 5% bardzo rzadko się zdarza. Z reguły jesteśmy ok. 0.5%. 

Problem powstaje, gdy po dosyć błyskotliwym sukcesie, trzeba zrobić coś następnego, może tym razem naprawdę coś prawdziwie odkrywczego. I w tym procesie, poza waszą własną ciężką pracą, która powinna być przyjemnością,, jedynie krytyka może wam naprawdę pomóc. Na początku waszym najlepszym krytykiem będą wasi nauczyciele, później ten kręg się poszerzy.

Możecie się nie zgadzać z krytyką, ale wysłuchajcie jej o wiele uważniej, niż pochwały. I broń Boże, nie darzcie antypatią, tego kto was skrytykował.

Wasz krytyk to zewnętrzny świat – i byłoby szalonym pomysłem wypowiedzieć wojnę całemu światu, albo się na świat obrażać. Niestety jest to dziś dosyć popularna postawa, szczególnie wśród artystów. Ileż razy słyszałem, że publiczność jest głupia. Rozumiem, że lekarz może powiedzieć do pacjenta: jesteś głupi, że palisz papierosy lub, że zażywasz narkotyki. Ale jak artysta może powiedzieć do widza: - jesteście głupi, bo moja sztuka wam się nie podoba, albo jesteście głupi, bo nie rozumiecie mojej sztuki?

Często Wasz krytyk, gdy będziecie go dobrze słuchać, stanie się inspiracją waszej nowej idei. Tylko krytyka może Was upewnić i pomóc w stworzeniu i realizacji waszej wizji. Poprzez krytykę rozumiejcie przede wszystkim samego siebie. Słuchajcie siebie najuważniej. To bardzo cichutki szept, trzeba się nauczyć go słyszeć! Nie ceńcie za bardzo swoich prac i osiągnięć, i siebie samych jako artystów - pozostawcie to innym i historii. Bądźcie samokrytyczni i kształcie tę umiejętność. To wielka sztuka. 

Wielu artystów napędza się dosyć naiwną i zgubną myślą. Artysta powinien za wszelką cenę "się wyrażać" albo „wypowiadać". Jak to wygląda w praktyce - otóż po obudzeniu się z rana, albo po wyjściu z McDonalda lub całkiem przytulnego baru, nagle doznajemy tajemniczego olśnienia. Jesteśmy przekonani, że oto wpadliśmy na genialną, wspaniałą, „odjazdową" ideę. Tak, tak... koniecznie musimy natychmiast podzielić się tym z całym światem. To bardzo żałosna postawa.

Ja znam może tylko dwa wypadki w historii ostatnich kilkuset lat, kiedy to się prawdopodobnie wydarzyło – wielka idea, jak piorun z jasnego nieba, przeszyła ludzki mózg. Tymi szczęśliwcami byli Izaak Newton i Albert Einstein, u reszty wyglądało to trochę inaczej.

Osiągnięcia wielkich twórców, odkrywców, naukowców - tych, którzy w istotny sposób mieli i mają wpływ na rozwój naszej cywilizacji były i są okupione ciężką pracą, której podstawową metodą działania był i jest eksperyment. Tak samo jak naukowcy, którzy robią kolejny, tysięczny eksperyment w poszukiwaniu magicznej formuły, np. w walce z AIDS albo z rakiem, tak samo wielcy artyści dokonywali stałych eksperymentów.

Czym się zajmowali Bach, Chopin, albo Miles Davis?

Czym się kierowali Georg Melies, Charlie Chaplin, Walt Disney, Georg Lucas albo James Cameron? Stanisławski, Grotowski, Kantor? Co robił El Greco, Rembrandt, Picasso, Esher, Vasarelli i Strzemiński albo Józek Robakowski? A co kierowało Franzem Kafką, albo Gombrowiczem? Wymieniłem tylko kilku…

Oni się „nie wyrażali", oni robili eksperymenty... oraz ciężko pracowali i - wszystko na to wskazuje - pracowali dobrowolnie, a nawet im to sprawiało przyjemność. No - może wszyscy byli trochę nienormalni, bo przecież każdy mógł z nich robić to, co robili inni, powtarzać to, co się innym już podobało, czyli nie wymagało podejmowania żadnego ryzyka przy tak zwanym minimalnym wysiłku.

Umiejętność podjęcia ryzyka, tworzenia i organizowania eksperymentów to wielka sztuka. Ale do tego potrzebna jest wiedza, aby poznać to, co inni przed nami zrobili i wyciągnąć właściwe wnioski, w którą stronę zrobić krok do przodu i przede wszystkim PO CO?

Wasza edukacja nie kończy się w momencie wręczenia dyplomu. Kontynuujcie naukę przez całe życie. Wszyscy powinniśmy mieć wielki problem z faktem, że współczesny neurochirurg, który dokonuje operacji ludzkiego mózgu potrzebuje około 17-tu lat edukacji, kiedy współczesny artysta, dysponujący potężniejszymi od skalpeli narzędziami, umożliwiającymi wpływ na stan funkcjonowania milionów mózgów (łącznie z mózgiem tego neurochirurga), zbyt często traktuje swoją pracę i powołanie bez najmniejszego poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności. Just want to have fun!

Należę do pokolenia, które jest świadkiem jak świat uległ całkowitej przemianie. Niebo, ludzie i drzewa wyglądają nadal podobnie, ale świat jest zupełnie inny. W czasie mojego życia byłem świadkiem powstania kolorowej, a później High Definition, telewizji, narodzin elektrycznej gitary, wielowarstwowego nagrywania dźwięku, moog'a, syntetyzatorów, komputera stacjonarnego, laptopa, płyty winylowej, magnetofonu kasetowego, taśmy VHS, krążka CD, DVD, Blue-Ray, consumer video, generalnie elektroniki i technologii cyfrowej - czyli digital...

...ach, bym zapomniał:

internetu, gier komputerowych, ekranu LCD, wireless, telefonu komórkowego, elektronicznej projekcji stereoskopowej - a ostatnio pistoletu laserowego do zabijania owadów.

Pomijam niezwykłe osiągnięcia w wielu dziedzinach nauki i generalnie ludzkiej działalności. Ograniczam się do tego, co Was - artystów dotyczy bezpośrednio, czyli narzędzi medialnych. Tempo rozwoju technologicznego i naukowego jest coraz większe. I jestem głęboko przekonany, że nic tego procesu nie zatrzyma ani nie zwolni.

W czasie Waszego życia powstaną rzeczy, narzędzia i technologie, których obecnie nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić, zarówno na jawie jak i w marzeniu sennym. Zamiast Wam zazdrościć, podjąłem decyzję, że ja się nigdzie nie wybieram - do żadnej krainy wiecznych łowów - postanowiłem pozostać tu i czekać, aby także zobaczyć te wszystkie wspaniałe cacka. Obecne i nadchodzące zmiany technologiczne dotyczą i będą także dotyczyły Was – artystów, z każdym dniem w większym stopniu niż sobie to obecnie wyobrażacie. Powstaje pytanie: jaka ma być rola artysty i sztuki w tym tak szybko przeobrażającym się świecie?

Wyznam wam szczerze, że nie mam właściwie jasnej odpowiedzi na to pytanie. To wielkie wyzwanie, które Was oczekuje. Sztuka będzie tym, co wy stworzycie – ale uważajcie, żeby nie była to sztuka, której jedynym miejscem będzie muzeum, galeria i wspomnienie z przeszłości.

Jedno jest pewne, aby sztuka mogła kwitnąć i być wszechobecna, musi być zsynchronizowana z tym, co się dzieje w obecnym świecie. Aby sztuka była Sztuką przez wielkie S musi się stać integralną częścią rozwoju naukowego i technologicznego. Albo nawet ten rozwój wyprzedzać.

Tak jak było w renesansie. Włoscy artyści byli wtedy jedynymi naukowcami. Dlaczego nie może tak być dzisiaj, albo jutro? To tylko zależy od świadomości i postawy artystów. Macie łatwy dostęp do każdej dziedziny wiedzy i codziennie około 16-tu wolnych godzin.

To, co bym sugerował wyda się Wam może niezbyt ponętne, jak to się mówi obecnie, „niezbyt sexy" - ale muszę powtórzyć to, co mówię od lat na każdym publicznym spotkaniu.

Głównym narzędziem, które jest dostępne obecnie dla każdego, i które najpełniej reprezentuje rewolucyjne przeobrażenie świata jest komputer. Myślę, że każdy z Was używa tego narzędzia na co dzień i będziecie to nadal robił.

Komputer - często w zminiaturyzowanej formie jest sercem we wnętrzu każdego nowoczesnego urządzenia, maszyny, także wszystkich, nowoczesnych narzędzi medialnych, których używacie, i które coraz więcej będziecie mieć do dyspozycji.

Ale komputery niczego same nie robią. Ktoś musi napisać program, aby komputer wykonał cokolwiek. Znajomość języka komputerowego i umiejętność programowania to najważniejsze dziś pole do twórczego działania.

Gdyby w czasie, kiedy pojawił się pierwszy Macintosh i PeCet (a było to bardzo niedawno – około 28 lat temu), aktorzy, muzycy, malarze, rzeźbiarze, filmowcy, pisarze, filozofowie – generalnie elita intelektualna z humanistycznym backroundem - zamiast narzekać na „zimną" i „nieludzką" technologię, zabrała się ochoczo za programowanie wraz z inżynierami i fizykami – dziś być może mielibyśmy zupełnie inną kulturę, sztukę i o wiele ciekawszą cywilizację.

Na przykład na pewno nie powstałyby takie nonsensy, że miliardy ludzi na świecie przez ponad ćwierć wieku, aby wyłączyć komputer - musiały nacisnąć na Start. No cóż, pomarzyć zawsze można... Na szczęście, nie wszystko jest stracone. Wy macie szansę to wszystko naprawić i nadrobić straty.

Nie musicie robić tego sami – obok Was – tutaj we Wrocławiu są wspaniałe wyższe uczelnie, o których wspomniałem na wstępie: Politechnika, trzy Uniwersytety, Akademia Medyczna, i wiele innych. A w tych uczelniach jest masa studentów, którzy są w takiej samej sytuacji jak Wy. Może warto się spotykać i wspólnie rozmawiać?

Wiecie, że Albert Einstein grał na skrzypcach Bacha i dawał publiczne koncerty? I że Krzysztof Komeda był studentem medycyny i lekarzem laryngologiem? Że Papież Jan Paweł drugi pisał sztuki teatralne i do końca swojego życia tworzył poezje?

Na Wrocławskiej Politechnice i Uniwersytecie jest wspaniały - zapewniam was, że światowy - poziom kształcenia w zakresie programowania komputerowego.

Od kilku miesięcy pracuję z kilkoma programistami, którzy nadal są studentami. Jestem zaskoczony ich poziomem – w niczym nie ustępują programistom, z którymi pracowałem w Stanach Zjednoczonych. Jednym z nich był Tom Brigham, który dostał nawet Oscara za wynalezienie morphing'u. To jeden z najciekawszych efektów wizualnych w historii sztuki plastycznej – ciekawe, że nie stworzył tego efektu malarz... - a może właściwie to jednak był malarz, którego narzędziem malarskim stało się pisanie kodu komputerowego.

Nie chcę niczego sugerować, ale może warto, abyście się trochę lepiej rozejrzeli po okolicy, co się tu właściwie dzieje? I jaki jest potencjał tuż przed waszym nosem? Czy nie jesteście w stanie wyobrazić sobie, co można by zrealizować w grupie twórczej złożonej z kilku specjalizacji?

Ja sam odkryłem potencjał tego wyjątkowego miasta, z jego niezwykłą atmosferą. Postanowiłem osiąść we Wrocławiu na stałe. Dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury i Sztuki, a w szczególnie dzięki zrozumieniu i wsparciu - obecnego tu dziś - pana Ministra Bogdana Zdrojewskiego, a także dzięki staraniom i pomocy wiceministra Jacka Wekslera, oraz dzięki działaniom i życzliwości Dyrektora Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu, pana Roberta Gawłowskiego - uczestniczę w organizowaniu Wrocławskich Studiów Technologii Wizualnych w sławnej Wytwórni Filmów Fabularnych.

Nawiązaliśmy już współpracę z wrocławską ASP, z Politechniką oraz z Uniwersytetem. Pragniemy nawiązać współpracę ze Akademią Muzyczną i Szkołą Teatralną. A później z innymi uczelniami. Łącznie z Akademią Wojskową, której Rektora gościmy tutaj na sali.

Tworzymy unikalny ośrodek edukacyjny, twórczy, produkcyjny i badawczy – jednym słowem ośrodek, w którym królować będzie eksperyment. Będziemy posiadać najnowocześniejszy na świecie sprzęt do realizacji elektronicznej sztuki obrazu, głównie sztuki filmowej - szczególnie filmów, które są pełne efektów specjalnych. Oczekujemy na Was - i liczymy na wasz twórczy udział w tym przedsięwzięciu. Potrzebujemy entuzjastów we wszystkich dziedzinach. Będzie to miejsce spotkań, wymiany myśli i wspólnej pracy - każdego dnia, do świtu.

Aktorzy, muzycy i plastycy – wszyscy jesteście dziś artystami multi medialnymi.

Macie do dyspozycji potężne narzędzia. Nie jesteście już tylko artystami lokalnymi pracującymi w małej wiosce. Macie dostęp do całego świata i Waszą publicznością jest cała ludzkość – tak naprawdę jest.

Nie miejcie żadnych kompleksów. Wcale nie musicie przechodzić przez mękę – nie przyjmujcie ról w złych i głupich soap-operach, filmach albo w złych przedstawieniach, nie grajcie i nie przyjmujcie chałtur – twórzcie swoje własne teatry, twórzcie własne sztuki, opery, filmy, muzykę, ale głównie twórzcie to, czego jeszcze nikt nie przeżył, nie widział i nie słyszał.

Nie narzekajcie, że nie macie na to środków i musicie płacić rachunki. Pieniądze się zawsze znajdą, gdy Waszymi działaniami będzie kierowała pasja a nie spekulacja. Zresztą przeczytajcie, co na ten temat, przed czterystu laty napisał Leonardo Da Vinci – polecam lekturę „Traktatu o malarstwie", a szczególnie ten rozdział, gdzie Leonardo pisze, co myśli o artyście, który tłumaczy się, dlaczego nie może tworzyć.

Spójrzcie przed siebie, stoicie przed zamkniętymi drzwiami, za którymi jest niezwykły świat przyszłości. Uchylcie te drzwi i wejdźcie tam jako pierwsi. I nie zapominajcie zaprosić tam także publiczność. Zapewniam Was, że nikt z obecnych nie będzie w stanie wypowiedzieć nawet najmniejszej pochwały. Każdy będzie stał oniemiały z szeroko rozdziawioną gębą.

Pozostałe aktualności