Jarosław Grulkowski, Utopia
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wystawy, która odbyła się w Galerii foyer Ziębickiego Centrum Kultury.
Po wernisażu wystawy odbył się koncert zespołu Projektor T3712.
kurator wystawy: Dorota Miłkowska
Na kartach historii świata pisanej przez człowieka co pewien czas pojawiają się opowieści o miejscach szczęśliwych, w których ludzie żyli w dostatku, doświadczając sprawiedliwości i społecznego ładu. Niektóre z nich ulokowane były na wyspach: jak opisana przez Platona starożytna Atlantyda i jej młodsza siostra Utopia, będąca dziełem renesansowego umysłu. Wśród wysp w pewnym sensie idealnych znaleźć by się mogła jeszcze Cytera, którą powołał do istnienia na swych obrazach Jean Antoine Watteau, opierając się na literackim pierwowzorze stworzonym przez Florenta Cartona Dancourta (który z kolei inspirował się greckim mitem o miejscu narodzin Afrodyty). Pod koniec XIX wieku tęsknota za krainą wszelkiej obfitości zaowocowała mitem ziemi obiecanej, za jaką wielu Europejczyków uważało Amerykę Północną.
Ile w każdym z tych archetypicznych miejsc obietnicy lepszego życia, a ile złudnej nadziei? Wrocławski artysta wydaje się nie mieć wątpliwości. „Opisywana” przez niego w serii rysunków Atlantyda nie wygląda na miejsce przyjazne człowiekowi (paradoksalnie podobne wrażenie miała wywoływać Utopia – Tomasz Morus wyobrażając ją sobie notował: „Wyspa jest w środku szeroka na dwieście mil (…), ale zwęża się ku obu końcom”, do jej wnętrza prowadzić miał kanał, „znany tylko tubylcom, więc gdyby ktoś obcy wpłynął do zatoki bez jednego z ich pilotów, naraziłby się na wielkie niebezpieczeństwo rozbicia statku.”).
Jarosław Grulkowski pozwala nam oglądać Atlantydę z różnych odległości – widziana ze znacznego dystansu przypomina lądolód zbudowany z wypiętrzających się ku górze potężnych, lodowych ostrosłupów. Ich groźne sylwetki odbijają się w idealnie gładkiej tafli wody, a zdwojony w ten sposób obraz potęguje wrażenie niegościnności miejsca.
Innym razem patrzymy na wyspę z góry, być może oczyma pasażera maszyny podchodzącej do lądowania. Z tej perspektywy jest ona tak samo piękna, jak i niebezpieczna – wąskie lodowe (lub skalne) półki pokrywające jej powierzchnię budzą niepokój. Czy uda się na nich bezpiecznie wylądować?
Na jednym z rysunków powierzchnia wyspy przypomina gigantyczną, zimną pustynię poznaczoną nunatakami (ostrymi, poszarpanymi skałami wystającymi ponad powierzchnię pokrywy lodowej). Na kolejnych – widzimy z bliska różnorodne, krystalicznych formacje, z których wyspa jest zbudowana. Niekiedy wyglądają one, jakby dryfowały w nieokreślonej przestrzeni, oderwawszy się od większej całości. Przekształcają się, powodowane wewnętrzną energią, lub przeciwnie – tkwią w bezruchu. Ich prezentacja to, w pewnym sensie, gra z rozmaitymi odczuciami widza. Niektóre budzą skojarzenia z krami lodowymi układającymi się w piramidę, namalowanymi przez Caspara Davida Friedricha, dokonującego prawdopodobnie rozrachunku ze wspomnieniem o tragicznej śmierci brata. Jednak wśród uczuć, jakie wywołują, nie brak także zachwytu dla ich milczącego piękna.
Tonacja chromatyczna rysunków pozwala szukać skojarzeń dla lodowych formacji Atlantydy (2021-2022) z wyglądem lodowców islandzkich – one także łączą w sobie śnieżne biele z czernią (w ich przypadku „nakładaną” popiołem przez wulkany aktywne na wyspie). To skojarzenie świata wykreowanego przez Jarosława Grulkowskiego z północną wyspą okazuje się także przydatne, gdy spojrzymy na kolejną serię prac, zatytułowaną Oswajanie (2022). Ich tematem są enigmatyczne równiny, z których powierzchni wydobywają się słupy gęstego, skłębionego dymu. Identyczne z tymi, które wznoszą się ponad szczelinami i kraterami, jakimi poznaczone są pola lawowe wulkanicznego lądu. Kolejna „wyspa nieprzyjazna”? Możliwe, chociaż dla twórcy dymiące wyziewy to wspomnienia sięgające czasów jego dzieciństwa, o ogniskach palonych jesienią na kartofliskach. Ginęły w nich resztki roślin, piekły się ziemniaki. Popiół użyźniał ziemię. Krąg życia zamykał się, ugruntowując nadzieję na powtarzalność cyklu.
O wariabilizmie traktuje także seria rysunków zatytułowanych Przekrój poprzeczny przez wnętrze chmury (2021-2022). Impulsem do podjęcia prac nad ich realizacją było zanurzanie się artysty w fascynujący krajobraz rozciągający się na pułapie kilku tysięcy kilometrów nad ziemią. Oglądane z okien samolotu niedotknięte ludzką stopą masywy cumulusów i gładkie równiny stratusów sprowokowały go do mentalnego „wejścia” w ten oniryczny świat. I chociaż o efektach badań nad nim opowiada używając języka czystej abstrakcji, tworzy jednak sugestywne charakterystyki rozmaitych formacji, jakie mogą zbudować chmury: od tych, które wydają się trwać zawieszone w bezruchu na rozległym niebie po te, które kryją w sobie skondensowaną energię i niemal zmieniają się na naszych oczach – jak chmury burzowe, w których ciemność i światło zmagają się o pierwszeństwo. W odniesieniu do dotychczasowego oeuvre artysty rozpoczęcie prac nad cyklem było momentem dużego przewartościowania: „[o]graniczyłem środki wyrazu do minimum – gradientu, który precyzyjnie określał relacje przestrzenne. Po trwającym kilka lat nasycaniu struktur rysunkowych, zorientowaniu na opis chropowatości, zadrapań, artefaktów w rysunku byłem zaskoczony rezultatem [wizualnym] nowych prac wprowadzających miękko rozchodzące się światło, rysujące niezdefiniowane płaszczyzny.”
Na tyle niezdefiniowane, że układane jedna na drugiej „warstwice” chmur zaczynają w niektórych rysunkach wyglądać jak arkusze podniszczonego papieru, rzucone na siebie w nieładzie, lub karty nadgryzionego przez czas starodruku. Wszystko podlega prawu Heraklita. Labilne są także możliwości interpretacji.
Myśl o płynnej naturze świata została zawarta również w malarskich impresjach cyklu Slow motion (2021-2022). Przypominają one próby zapisania ruchu nieokreślonych obiektów, dokonywane aparatem ustawionym na parametry niedostosowane do ich prędkości. Efektem jest charakterystyczne rozmazanie obrazu, w pracach Jarosława Grulkowskiego przetransponowane na chromatyczny ślad pozostawiony na powierzchni płótna przez „umykające” formy. Ich owaloidalne kształty zdradzają, że obserwacja ruchu jest kolejnym etapem „zanurzania się” przez twórcę w świat molekuł. Już wcześniej podejmował on próby jego opisu.
Poświęcony był im cykl rysunków zatytułowanych Sekretne życie molekuł (2021-2022). Inspiracją dla ich powstania były wykłady fizyka, profesora Krzysztofa Meissnera. Utrwalone na rysunkach monochromatyczne układy zawieszonych w przestrzeni sferycznych cząstek to, jak mówi ich autor, zapisy rozważań ogniskujących się wokół takich zagadnień jak „przestrzenie dynamicznie rozwijającego się Wszechświata, formujących się galaktyk, (…) dynamicznie «podróżujących» cząstek materii.” Przepełnionymi światłem pracami rządzi rytm. Emanują spokojem i harmonią. Jako takie wydają się być przesłaniem dotyczącym nieskończonego piękna praw rządzących światem. Ich badacze, jak zauważa Jarosław Grulkowski, zgodnie wspominali o nagłym „błysku”, jakiego doświadczali podczas dochodzenia do najważniejszych odkryć. Doznali go Albert Einstein, Erwin Schrödinger, Roger Penrose. W swoich wykładach na temat praw fizyki jednomyślnie opisywali je jako proste, eleganckie i doskonałe. I nieskończenie piękne.
Konsekwencją formalnych rozważań nad możliwościami opisania piękna mikro świata jest koncepcja estetyczna serii zatytułowanej Kolekcja (2022). Tworzące ją syntetyczne rysunki ukazują konstelacje punktów i „kropli” umieszczonych na domyślnej siatce. Mimo, iż mocno zagęszczone, nie wchodzą ze sobą w konflikt. Iluzja ich dyspozycji w trójwymiarowej przestrzeni osiągnięta została dzięki alternacji wielkości poszczególnych form, a także rozmywaniu krawędzi niektórych z nich. (Ciekawe jest to, że elementy kompozycji wydają się być w ruchu – jego wrażenie wywoływane jest działaniem chromatycznych kontrastów bieli tła i czerni punktów na receptory siatkówki oka. Odczytywane przez oczy pozorne migotanie mózg patrzącego postrzega jako ruch.). Tak pomyślane prace jawią się jako rozpisane na wiele eksperymentów studium zależności pomiędzy masami, a przestrzenią wolną od nich; czernią punktów, a światłem, którym wydaje się emanować tło. Zbalansowanie poszczególnych składników kompozycji prowadzi do osiągnięcia jej formalnego equilibrum.
Harmonia, równowaga, prostota, elegancja i piękno… Czy poszukiwanie tych wartości w świecie, w którym ostatnio coraz wyraźniej dają o sobie znać siły chaosu jest utopią? A może zarezerwowany jest dla nich już wyłącznie świat naukowych twierdzeń i sztuki?
Dorota Miłkowska
* wszystkie cytaty pochodzą z pracy doktorskiej artysty, zrealizowanej pod kierunkiem dr. hab. Łukasza Huculaka na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.